16
Historia / Odp: PW 1944 - atak na most Poniatowskiego
« dnia: Sierpnia 01, 2007, 09:11:56 pm »
Koło Rotundy stanęło 95%.
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.
Tną drzewa, bo zasłaniają billboardy
Dariusz Bartoszewicz 2007-06-11
Podstawowa zasada przemysłu reklamowego: klienci są jak karaluchy. Trzeba ich spryskiwać wciąż mocniejszą dawką reklam, bo się szybko uodparniają. Dlatego billboardy są coraz większe. Aby je odsłonić, usuwa się lub przycina drzewa
Reklamy nie mogą pożreć miasta - napisaliśmy dwa tygodnie temu w "Gazecie". Napiętnowaliśmy płachty, które zakryły wiele budynków wzdłuż Al. Jerozolimskich. Pojawiły się głosy, że piszemy tylko o megaformatach, bo bronimy billboardowych interesów firmy AMS (Agory). Tablice na stalowych i betonowych nogach, które stoją bez ładu i składu, zaśmiecając niemal każdy narożnik ważniejszych ulic, też drażnią. Dowodzą tego niezliczone listy i telefony od czytelników o "blaszanej wysypce w mieście".
Drwale na usługach reklamy
- Mamy wielki problem z billboardami. Przy nich są niszczone drzewa, by zapewnić lepszą widoczność reklam - ubolewa Iwona Fryczyńska z Zarządu Oczyszczania Miasta.
Drwale pojawiają się głównie nocą. Potrafią wyciąć wszystko, zostawiając sam pniak. Czasem przerzedzą jedynie koronę, obetną kilka gałęzi czy większy konar. - Inspektorkom Działu Zieleni i Parków ZOM udało się raz złapać sprawców na gorącym uczynku. Przyznali się, że muszą przycinać drzewa, które ograniczają widoczność billboardów. Apelujemy do mieszkańców, by wzywać straż miejską, gdy tylko zobaczą jakieś podejrzane prace - prosi Iwona Fryczyńska.
I przesyła "Gazecie" kilka przykładów odnotowanych w ostatnich miesiącach: * wycięty klon srebrzysty u zbiegu Al. Jerozolimskich z Łopuszańską, * uszkodzone topole przy ul. Płowieckiej, * przycinane drzewa na terenach zarządzanych przez Porty Lotnicze przy al. Żwirki i Wigury, * ucięcie całej korony dorodnego klonu przy ul. Jarzębskiego/Broniewskiego (zasłaniała reklamę na pobliskim bloku).
Barbarzyńcy dbający o właściwą ekspozycję reklam w zeszłym roku okaleczyli na ul. gen. Maczka korony trzech nowych klonów kulistych (drzewa nigdy ich nie odbudują) i dwóch starszych. Przy ul. Powązkowskiej zdeformowali pięcioletnie głogi (reklama wstawiona w ich szpaler). W olszach posadzonych jesienią 2005 r. przy ul. Solec - na Wisłostradzie na wysokości pomnika Sapera - obcięto korony. Z jednej straszy już tylko pień, w trzech pozostałych - okaleczone gałęzie.
Lista drzew kalek jest znacznie dłuższa: * al. "Solidarności" - zniszczone korony młodych klonów kolumnowych (2), * ul. Puławska - cztery lipy, pozostawiony jedynie pień, * ul. Raszyńska - zniszczone korony trzech lip, * al. Krakowska - wycięty świerk i śliwa ozdobna, * al. Jana Pawła II ucięte korony dwóch klonów polnych, * ul. Grójecka przy hali Banacha - ucięte korony czterech lip. Wszystko po to, by odsłonić reklamowe monstra.
Wyciąć reklamy w pień
David Ogilvy, założyciel agencji Ogilvy & Mather, w swoim książkowym wyznaniu z 1963 r. pisał: "Trzeba być ostatnim łotrem, żeby szpecić billboardami radujące oko przestrzenie. Po przejściu na emeryturę zamierzam stworzyć tajną organizację, zamaskowaną straż obywatelską, której członkowie będą jeździć po świecie na bezszelestnych motocyklach i pod osłoną nocy obalać reklamy. Któryż sąd potępi nas za te akty zbawiennej obywatelskiej dojrzałości?".
A jest co obalać. Kiedy "szpetoty" przy ulicach nie mieszczą się już w poziomie, w pionie staje jeszcze wyższa wielometrowa "noga" zwieńczona kolejną tablicą. Reklamy piętrzą się jedna nad drugą, przesłaniając horyzont. Ich dziki rozrost niszczy zieleń i krajobraz. Przykładem może być przedpole klubu Zielona Gęś u zbiegu al. Niepodległości z ul. Batorego. Najnowszy billboard musiał wystrzelić na kilka metrów ponad sąsiednie. Przerzedziły się też znacznie korony drzew.
W tym zgiełku nikt już prawie nie zwraca uwagi na reklamy. Przechodnie stali się na nią niemal ślepi i głusi. Dlatego agencje przekonują swoich klientów, że im więcej reklamy dookoła, "tym bardziej agresywnych strategii marketingowych potrzeba, by dana marka utrzymała swoją wiodącą pozycję". Należy więc krzyczeć - coraz częściej i coraz głośniej i na każdym rogu ulicy: - Tu jestem!
"David Lubars, jeden z szefów agencji reklamowej Omnicom Group, wyjaśnia podstawową zasadę, którą kieruje się przemysł reklamowy, ze znacznie większą otwartością niż większość jego kolegów po fachu. Konsumenci, powiada, »są jak karaluchy - spryskujesz ich, spryskujesz, a oni natychmiast się uodparniają «".
Dlatego wciąż trzeba zwiększać dawkę reklamy - płacht i billboardów, by karaluchy je zauważyły.
Cytaty z książki Naomi Klein "No Logo"
Dariusz Bartoszewicz
Źródło: http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,4217993.html