Deprecated: preg_replace(): The /e modifier is deprecated, use preg_replace_callback instead in /www/emm8_new/www/powisle.waw.pl/forum/Sources/Load.php(183) : runtime-created function on line 3

Deprecated: preg_replace(): The /e modifier is deprecated, use preg_replace_callback instead in /www/emm8_new/www/powisle.waw.pl/forum/Sources/Load.php(183) : runtime-created function on line 3

Deprecated: preg_replace(): The /e modifier is deprecated, use preg_replace_callback instead in /www/emm8_new/www/powisle.waw.pl/forum/Sources/Load.php(183) : runtime-created function on line 3

Deprecated: preg_replace(): The /e modifier is deprecated, use preg_replace_callback instead in /www/emm8_new/www/powisle.waw.pl/forum/Sources/Load.php(183) : runtime-created function on line 3
Pokaż wiadomości - ja_ponka

Pokaż wiadomości

Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Zwróć uwagę, że możesz widzieć tylko wiadomości wysłane w działach do których masz aktualnie dostęp.


Pokaż wątki - ja_ponka

Strony: [1]
1
Sport / Pingiel
« dnia: Kwietnia 24, 2007, 08:33:15 pm »
 Mieliśmy grać w Pingla! i co????

2
Na każdy temat / Zmarł Jan Kociniak
« dnia: Kwietnia 21, 2007, 09:23:31 pm »
  Zmarł aktor Jan Kociniak. Właściwie to był nasz sąsiad bo mieszkał przynajmniej od 30-tu lat na Powiślu na Okręgu.
 Szkoda!

3
Ciekawe miejsca / Foksal i Solec( czyli J. Majewski)
« dnia: Lutego 09, 2007, 07:30:14 pm »
 Kolejny spacerek choć z czerwca:
Cytuj
  Foksal i Solec
 Jerzy S. Majewski
 http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,49509,3387362.html

     Skręcamy na prawo wzdłuż wąwozu uliczki Szczyglej. Przed wojną była ona w całości obudowana kamienicami, po których dziś nie pozostał żaden ślad
   
Nieco w głębi po prawej widać opuszczony budynek z monumentalną kolumnadą. To dawna siedziba Biblioteki Ordynacji hr Krasińskich z lat 1912-13. Tu w 1944 r. po upadku Powstania Warszawskiego Niemcy spalili bezcenne zbiory pochodzące z bibliotek całej Warszawy, w tym ponad 2 tysiące inkunabułów.

Ze Szczyglej skręcamy w lewo w miniaturową uliczkę Krywulta

•  W dawnym kinie radzieckiego ośrodka kultury znajduje się dziś restauracja meksykańska. Przed wejściem parkuje tu kilka zielonych garbusów, identycznych jak te jeżdżące po Mexico City.

Dochodzimy do ul. Foksal

Jej nazwa ulicy sięga czasu, gdy istniejący tu barokowy ogród ok. 1772 r. kupił bankier Fryderyk Kabryt. Wraz z kamerdynerem królewskim Franciszkiem Ryksem organizował zabawy publiczne, koncerty, bale, reduty i widowiska. Stąd 10 maja 1789 wzbił się balonem Jean Pierre Blanchard, a widowisku przyglądał się Stanisław August Poniatowski. Przedsięwzięcie wzorowane było na londyńskim Vauxhallu. Nazwa została spolszczona i zamienia się w Foksal. To jedna z nielicznych warszawskich ulic, która zachowała sporo przedwojennego czaru. Przetrwały tu kamienice i pałacyki arystokracji, choć część z nich jest dziś bardzo zaniedbana.

Skręcamy w Foksal w lewo

•  Po lewej mijamy kaplicę Adwentystów Dnia Siódmego, po prawej zaś pałacyk odbudowany po wojnie na siedzibę Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. W bramie domu w 1934 r. nacjonaliści ukraińscy pod wodzą Stepana Bandery zamordowali ówczesnego ministra spraw wewnętrznych płk. Bronisława Pierackiego.

•  Ulicę Foksal zamyka pałacyk Zamoyskich, dzieło Leandra Marconiego z lat 1878-79 w stylu francuskiego renesansu. Jest jedną z nielicznych ocalałych w czasie wojny rezydencji warszawskich z II połowy ubiegłego wieku. Dziś mieści się tu Stowarzyszenie Architektów Polskich, a w szklanym pawilonie prezentowane są wyniki konkursów architektonicznych.

Przejściem z prawej strony omijamy pałac, kilkanaście metrów dalej skręcamy w lewo i dochodzimy do ciągnącego się wzdłuż skarpy ogrodzenia klasztoru Szarytek. Rozciąga się stąd efektowny widok na całe Powiśle. Zaraz za ogrodzeniem schodzimy w dół po schodkach

•  Po drodze mijamy ceglany budynek dawnego szpitala PCK. Z jego zabudowań przetrwał tylko jeden pawilon, starannie odnowiony w połowie zeszłej dekady i zamieniony na klub. Cały teren szpitalny to dziś park z placem zabaw dla dzieci.

Idąc cały czas w dół wzdłuż muru XVII-wiecznego ogrodu szarytek, dojdziemy do narożnika Kruczkowskiego i ul. Czerwonego Krzyża. Przecinamy Kruczkowskiego i idziemy ul. Czerwonego Krzyża

•  Urodą wyróżnia się budynek pod nr. 6 po lewej stronie o starannie odnowionej elewacji, uproszczonym neobarokowym wystroju i otwartym, niemal pałacowym dziedzińcu zamiast podwórka studni. To dom spółdzielni Domostwo ukończony w 1928 r., a zaprojektowany przez Józefa Napoleona Czerwińskiego. Przed wojną wśród mieszkańców dominowali urzędnicy Banku Polskiego. Przez kilka ostatnich lat jedno z mieszkań wynajmował Lech Kaczyński. Gdy został prezydentem RP, w pobliżu ustawiono budkę strażnika pilnującego bezpieczeństwa prezydenta.

•  Długi i monotonny budynek po drugiej stronie ulicy to z kolei gmach szpitala na Powiślu (Solec 93). W bramie szpitala wciąż znajduje się kamienna tablica fundacyjna z 1937 r. Po 1941 r. Niemcy leczyli tu rannych na froncie wschodnim, znoszonych na noszach bezpośrednio z pociągów zatrzymujących się na biegnącym obok nasypie linii kolejowej. Cała ta okolica ma charakter prawdziwie miejski: ulice są stosunkowo wąskie, zabudowane starymi domami i nowszymi plombami. Trudno jednak powiedzieć, że miejsce to zachowało przedwojenny charakter. Kiedyś była to dzielnica robotnicza, pełna fabryk, dymu z kominów, kiepskich bruków i biedy. Dziś to raczej pełna zieleni dzielnica mieszkaniowa.

Dochodząc ul. Czerwonego Krzyża do ul. Solec, na małym placyku z rondem skręcamy teraz na prawo i przechodzimy pod wiaduktem kolejowym

•  Właściwie są to dwa wiadukty. Nowszy, powojenny z surowego betonu zasłania starszy z 1929 r. Jeśli dobrze zajrzeć w szparę między obydwiema budowlami, zaskoczy nas zasłonięta przez nowszą budowlę resztka oprawy architektonicznej dawnego wiaduktu. Nieprawdopodobnie masywne portale były dziełem obdarzonego ogromną wyobraźnią klasycysty Pawła Wędziagolskiego.

•  Idąc dalej Solcem, z lewej mijamy nowy budynek o nieco historyzujących formach i supermarket Albert na parterze wieżowca mieszkalnego z lat 60. XX w. (Solec 32/34). Dawniej mieścił się tu Luxus - jeden z pierwszych w III RP sklepów wzorowanych na samoobsługowych spożywczakach w miastach amerykańskich.

Dochodzimy do wiaduktu mostu Poniatowskiego przerzuconego nad Powiślem. (Na moście na wysokości Wisłostrady przystanki tramwajowe 7, 8, 9, 22, 24, 25, z kolei na Solcu autobusów nr 118, 155, 166.)

•  Pod wiaduktem ciągnie się rodzaj pasażu handlowego umieszczonego w dość szpetnych pawilonach. Można tu odpocząć w jednym z kilku barków (znajdziemy tu także toaletę).

•  Most Poniatowskiego otwarto w 1914 r., tuż przed wybuchem I wojny światowej. Projektantami byli inż. Mieczysław Marszewski i Wacław Paszkowski, a twórcą oprawy architektonicznej w stylu renesansu polskiego Stefan Szyller. Budowa przeprawy ciągnęła się przez kilkanaście lat. Oficjalnie nosiła ona nazwę mostu cara Mikołaja II. Warszawiacy rosyjskiej nazwy oficjalnej nie uznawali i mówili po prostu trzeci most. Dopiero po odejściu Rosjan w 1915 r. budowli nadano imię księcia Józefa Poniatowskiego. Most był dwukrotnie burzony i dwa razy odbudowywany - w 1915 i w 1944 r. Gdy został wysadzony w czasie Powstania Warszawskiego, jego przęsła i fragmenty filarów runęły do wody. Jedno z takich przęseł z dawną jezdnią, chodnikami i resztkami ogrodzenia możemy oglądać do dziś od strony Saskiej Kępy.

Przechodzimy pod mostem i skręcamy na prawo w ul. 3 Maja. Niedawno została wyasfaltowana, ale pozostawiono fragment kocich łbów oraz tkwiących w nich szyn tramwajowych. Skręcamy w lewo w ul. Kruczkowskiego. W głębi widzimy dźwigi budowlane

•  Budynki mieszkalne wyrastają tu w miejscu, gdzie do niedawna wznosił się cyrk-widmo z lat 60. XX w. Odbył się w nim tylko jeden spektakl, bo jak się okazało budowla wzniesiona dużym nakładem środków okazała się architektonicznym bublem.

Nie dochodząc do budowy, skręcamy w lewo, mijamy plac zabaw, skręcamy za nim w prawo i idziemy osiedlową alejką w stronę ul. Ludnej

•  Na wysokości ostatniego z kilkunastopiętrowych bloków, a tuż przed parterowym przedszkolem przy Ludnej można wypatrzyć krąg ukryty w drzewach. To podstawa dawnego zbiornika gazu. Takich ceglanych zbiorników było tu więcej. Stanęły przed 1856 r., kiedy to uruchomiono na Powiślu Fabrykę Towarzystwa Oświetlenia Gazem. Gazownię zaczęto likwidować już w latach 30. XX w.

Za przedszkolem na pasach przecinamy Ludną i idziemy prosto przez zadrzewiony skwer obok narożnika Czerniakowskiej

•  Po wojnie miejsce to przedstawiano jako siódmy krąg piekieł przedwojennej Warszawy. A jeden z ówczesnych pastiszy ballad apaszowskich zaczynał się od słów: "Na rogu Ludnej i Czerniakowskiej straszna tragedia się stała. Syn rąbnał ojca siekierą w móżdżek i wtedy krew się polała (...)". Była to jednak fikcja - po prostu Czerniaków brzmiał w balladach bardziej przekonująco niż Sielce czy Wójtówka. Dziś narożnik Ludnej i Czerniakowskiej to fragment dzielnicy dosłownie zatopionej w parku.

•  Po prawej z drugiej strony Czerniakowskiej stoi zbudowany szarej cegły gmach Szpitala Czerniakowskiego im. Orłowskiego. Przed wojną był to potężny biurowiec Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (proj. Romuald Gutt, Józef Jankowski).

Skręcamy w Czerniakowską w lewo

4
Sport / Zapasy nad Wisłą
« dnia: Stycznia 29, 2007, 06:50:03 pm »
 Ktoś mi mówił, że na Powiślu na plażach nadwiślańskich odbywały się kiedyś walki zapaśnicze. Podobno bywał na nich  sam Cyganiewicz.
 Nie lubię takich panów a zapasy to nie jest dyscyplina dla mnie jednak jego osoba wydaje się ciekawa.
 Zapaśnik studiujący prawo i interesujący sie filozofią.....


Cytuj

    Urodził się 1 kwietnia 1880 r. w Jodłowej koło Krakowa (teren ówczesnej Galicji). Od wczesnych lat charakteryzował się dużą sprawnością fizyczną i siłą. Od piętnastego roku życia zaczął ćwiczyć, głównie posługiwał się sprężynami i hantlami Będąc młodym chłopakiem trenował posługując się przed wszystkim sprężynami i hantlami. Dużo się gimnastykował, a od wiosny do jesieni pływał. Podnosił również ciężary, ale w ten sposób by wyrobić u siebie siłę i szybkość potrzebną do zapasów.
Uczęszczał do jasielskiego gimnazjum. Z czasem opuścił Jasło i przeniósł się do Krakowa. Dalszą edukację pobierał w Gimnazjum im. Św. Jacka. Przypadkowo wystąpił w cyrku w walce zapaśniczej, gdzie zaimponował wszystkim swoją siłą i sprytem. Po zdaniu matury rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Ten wielki siłacz zajmował się również filozofią i muzyką. Niestety kariera sportowa zmusiła go do przerwania studiów. Trenował "pod okiem" nestora polskich zapasów, Władysława Pytlasińskiego.
Stanisław Cyganiewicz brylował na arenach wiedeńskich cyrków. Mając 23 lata i już renomę świetnego atlety wziął udział w turnieju o mistrzostwo świata w Paryżu. Przechodząc jak burza przez poszczególne walki, przegrał dopiero w półfinale i zdobył brązowy medal. W 1905r. stoczył w Petersburgu 2 godzinny pojedynek z uznawanym za najsilniejszego człowieka, Iwanem Podubnym z Rosji. Pojedynek zakończył się remisem. Ta walka sprawiła że atletyczne areny świata stanęły przed nim otworem. W 1906r. pokonał Podubnego w Paryżu zdobywając tytuł mistrza świata stylu klasycznego. Występował w Berlinie, Wiedniu, Petersburgu i Budapeszcie. Po podboju Europy wyruszył za wielką wodę.
Do 1909r. stoczył ponad 900 pojedynków, nie przegrywając żadnego. Jego dziwna budowa sprawiała wiele kłopotów w parterze jego przeciwnikom.
W Stanach Zjednoczonych do legendy przeszły jego walki z tak uznanymi siłaczami jak Hindusem Gammą czy Amerykaninem Gotchem. Z tym ostatnim zmierzył się dwukrotnie, za pierwszym razem remisując po godzinnej walce. W drugim spotkaniu Polak niestety przegrał. (Podobno podszedł do Gotcha z wyciągniętą ręką by się z nim przywitać, ten to wykorzystał i rzucił Polaka. Gotch był znany z tego typu praktyk). Co ciekawe, Gotch nigdy więcej nie zgodził się by Zbyszko z nim ponownie walczył.
Jego walka z Hindusem Gammą również wzbudziła wielkie zainteresowanie. Gamma wyjechał na zachód, by dowieść przewagi hinduskich zapasów nad zapasami świata zachodniego. Bardzo szybko pokonał jednego z lepszych grapplerów w Stanach, Bena Rollera. Obserwując tę walkę Cyganiewicz wymyślił odpowiedni sposób obrony przed wielkim Gammą. Walka trwała 3 godziny i zakończyła się remisem.
W wieku 40 lat zdobył tytuł zawodowego mistrza świata pokonując Eda "Dusiciela" Lewisa. Amerykańska prasa nazwała go wówczas: "the powerful son of Poland" czyli mocarny syn Polski.
Obronił swój tytuł w walkach z Earlem Caddockem, Francoisem LeMarturem i Jimem Londosem. W 1922 rok Lewis ponownie zdobył pas mistrzowski. Mimo to "Zbyszko" odzyskał go w 1925r. wykrywając z Waynem Munnem, który wcześniej pokonał Lewisa. Przestał czynnie uprawiać sport mając 54 lata. Pozostał jednak promotorem sportu.
Stanisław Cyganiewicz był patriotą. Ciągle podkreślał, że jest Polakiem. Ponadto wylansował innego polskiego sportowca, Władysława Taluna, mierzącego ponad 2 metry wzrostu i ważącego 130 kilogramów.
Największymi sukcesami sportowymi "Zbyszka" były trzy tytuły zawodowego mistrza świata w zapasach klasycznych: w Paryżu (1906 r.) i w Nowym Yorku (1921 r. i 1922 r.) oraz mistrzostwo świata w wolnoamerykance w Filadelfii (1925 r.).
Osiągnąwszy sześćdziesiąt lat życia po stoczeniu 1093 zwycięskich walk Cyganiewicz kupił farmę i resztę życia spędził na czytaniu i studiowaniu języków, których znał dziewięć. Napisał także pamiętnik "Z ringów całego świata". Był jednym z najlepszych zapaśników w swoich czasach. Zmarł w 1967 r. 

5
Na każdy temat / dawna linia tramwajowa
« dnia: Stycznia 26, 2007, 03:38:41 pm »

W sumie to dobrze, że nie nie odbudowano linii tramwajowej....

Cytuj
GRUDZIEŃ 2003

85 lat temu
23 grudnia 1918 r. otwarto linię tramwajową przez Powiśle; wiodła ulicami Książęca, Ludna, Solec, Dobra i była pierwszym środkiem komunikacji jaki dotarł do tej najuboższej wówczas dzielnicy Warszawy; nowym odcinkiem pojechała okrężna linia P na trasie: Dobra - Nowy Zjazd - Miodowa - Franciszkańska - Nalewki - Senatorska - pl. Żelaznej Bramy - pl. Grzybowski - Marszałkowska - Aleje Jerozolimskie - Książęca - Ludna - Solec - Dobra;
po wojnie odbudowano jedynie odcinek od placu Trzech Krzyży do al. 3 Maja;

6


 Artykuł ks.Marka Makowskiego

 http://www.ms.ecclesia.org.pl/art2nr06_05.htm
Cytuj

JEZUS NAZAREŃSKI WYKUPIONY


Rynek Solecki? Gdzie on się znajduje? – pytają zdziwieni mieszkańcy Warszawy, kojarząc to miejsce raczej z Muzeum Archidiecezji Warszawskiej niż ze starodawnym sanktuarium Pańskim stolicy.

Dzisiejsza ulica Solec zakończona placem z wykutym w kamieniu dumnie brzmiącym napisem "Rynek Solecki" to prastary trakt łączący osadę Solec (nazwa miejscowości pochodzi od portu rzecznego, w którym rozładowywano płynącą z Wieliczki sól) z Tamką i Starą Warszawą, zaś parafia solecka jest jedną z najstarszych w stolicy, skoro jej pierwszy drewniany kościół wymieniano już w dokumencie dotyczącym sporu króla Kazimierza z Zakonem Najświętszej Maryi Panny (Krzyżakami) z 1339 roku. Niewielu jednak warszawiaków uświadamia sobie historyczną rangę tego położonego trochę na uboczu popularnych tras turystycznych zakątka miasta, tym bardziej ciekawego, że niesłychanie cenny skarb przechowuje w swoich murach usytuowany przy Rynku kościół Świętej Trójcy. Jak w archikatedrze św. Jana Chrzciciela na Starym Mieście cudowny krucyfiks w kaplicy Baryczków, tak tutaj czczona jest od blisko trzystu lat cudowna figura Pana Jezusa Nazareńskiego – najstarszy zabytek hiszpańskiej kultury religijnej w Warszawie.

Obecność cudownego wizerunku na Solcu ma związek z osiedleniem się w Warszawie pod koniec XVII wieku sprowadzonego z Hiszpanii Zakonu Trójcy Świętej (trynitarzy), którego podstawowym charyzmatem była praca na rzecz wykupywania jeńców z niewoli. Hiszpańskie pochodzenie figury umieszczonej w ołtarzu wielkim w 1726 roku potwierdzają charakterystyczne cechy rzeźby, a przede wszystkim sam  jej temat – Jezus Nazareński Wykupiony – nawiązujący bezpośrednio do statuy Cristo de Medinaceli w madryckim kościele Kapucynów.

Ikonograficznie rzeźba przypomina przedstawienia Ecce Homo, na których Chrystus ma związane dłonie i cierniową koronę. Jednak nie tutaj należy szukać genezy madryckiego cudownego wizerunku. Okazuje się bowiem, że posąg Jezusa Nazareńskiego Wykupionego, pochodzący z drugiej lub trzeciej dekady XVII wieku i wykonany w drewnie przez anonimowego rzeźbiarza w jednym z warsztatów sewilskich (kojarzony najczęściej z twórczością Francisca de Ocampa lub też niekiedy Luisa de la PeÃąa), pierwotnie przedstawiał Zbawiciela z krzyżem na ramieniu, a więc klasyczną hiszpańską figurę procesyjną zwaną Jesús de la Pasión. Krzyż znajdujący się uprzednio na ramionach Jezusa być może zaginął podczas uprowadzenia posągu przez Maurów z zajętej w 1681 roku Mámory (San Miguel de Ultramar), afrykańskiej placówki należącej do Hiszpanii, dokąd według dokumentów przywieziono posąg jeszcze przed 1667 rokiem. Okaleczenie rzeźby mogło także nastąpić w trakcie późniejszej profanacji w Mequinez, gdzie według przekazów była podobnie jak inne chrześcijańskie wizerunki kultowe wleczona po ulicach miasta.

Dopiero jedna z redempcji hiszpańskich trynitarzy bosych, którym przewodzili Fez i Tetuán Miguel de Jesús María, Juan de la Visitación i Martín de la Resurrección, doprowadziła do wykupienia posągu Chrystusa wraz z szesnastoma innymi wizerunkami (oczywiście głównym celem redempcji było wykupienie ludności chrześcijańskiej popadłej w niewolę, w sumie 211 osób). Nie znamy kwoty, jaką zapłacono za statuę, istnieje natomiast legenda z XVIII wieku, wedle której figura miała być wykupiona za ilość złota odpowiadającą wadze rzeźby. Okazało się jednak, że w cudowny sposób po złożeniu posągu na szali wystarczyła do przeważenia tylko jedna moneta.

 Wszystkie odzyskane przedmioty przetransportowano przez Ceutę i Gibraltar do Madrytu, gdzie po trzydniowych uroczystościach w sierpniu 1682 roku w obecności króla Karola II umieszczono figurę Jezusa Nazareńskiego w świątyni zakonnej trynitarzy. Tam, w stolicy Hiszpanii, jest otoczona niezwykłą czcią aż po dzień dzisiejszy, a jej kult rozprzestrzenił się na inne kraje Europy. Dotarł także do Polski, dokąd zakon trynitarzy bosych został sprowadzony dzięki staraniom Jana Kazimierza Denhoffa – opata cystersów w Mogile i polskiego posła składającego w Rzymie zdobyczną chorągiew Mahometa po zwycięskiej odsieczy wiedeńskiej Jana III Sobieskiego.

 Pierwszymi trynitarzami, którzy przybyli do królestwa polskiego byli: o. Jan od św. Antoniego, o. Franciszek od Niepokalanego Poczęcia NMP – obaj profesorowie filozofii i teologii pochodzący z Kordoby, oraz brat Jan od św. Franciszka. Wyjechali z Madrytu w listopadzie 1684 roku i przez Rzym, gdzie polski rezydent J. K. Denhoff zapoznawał ich z obyczajowością Rzeczypospolitej, przybyli do Warszawy 22 maja 1685 roku. Nie od razu jednak dane im było założyć klasztor w stolicy. Najpierw zostali skierowani do Lwowa, ze względu na bliską granicę z Turcją, a przez to lepsze warunki realizacji charyzmatu zakonnego. Na kresach Rzeczypospolitej powstawały pierwsze domy trynitarzy, wraz z nimi szerzył się kult figury Jezusa Nazareńskiego, wszystkie klasztory starały się bowiem mieć w swych świątyniach kopię figury madryckiej uznanej za cudowną. Rychło więc pojawiły się one we Lwowie, Wilnie, Beresteczku, potem Łucku, Teofilowie, Kamieńcu Podolskim, Orszy i Brahiłowie. Niestety, jedynie nieliczne zachowały się do czasów współczesnych, wśród nich figura wileńska, która obecnie znajduje się w kościele Świętych Piotra i Pawła na Antokolu.

Już po trzech latach od założenia pierwszego domu we Lwowie trynitarze powrócili do Warszawy. Przez pięć lat ich świątynią był malutki kościółek przy ul. Zakroczymskiej, zburzony w 1832 roku przez budowniczych Cytadeli. Ostatecznie osiedli na Solcu, do czego przyczyniła się fundacja wojewody czernichowskiego Ottona Ferdynanda Falkerzamba i protekcja Marii Kazimiery. Ewangelik Falkerzamb był wojewodą czernichowskim, który  po poślubieniu Elżbiety Windischgraetz przeszedł wraz z całym domem na katolicyzm i z tego powodu jako wotum wdzięczności przyrzekł publicznie ufundować kościół trynitarzom, a ponieważ zwlekał z tym długo, całą sprawą zainteresowała się królowa, która wraz z małżonkiem była częstym gościem Falkerzambów. To ona pomogła znaleźć odpowiednie miejsce i sfinalizować transakcję. Legenda mówi, iż przychylność pary królewskiej dla zakonu trynitarzy nie była przypadkowa. Król bowiem urodził się w dzień Świętej Trójcy, w tym dniu odbyła się również jego elekcja i ślub z Marią Kazimierą.

Niestety pierwszą budowę kościoła na Solcu przerwał zbieg niesprzyjających okoliczności: śmierć głównego protektora, króla Jana III Sobieskiego, wybuch wojny północnej i grabieże Szwedów w latach 1701–1702, śmierć fundatora świątyni Ottona Falkerzamba w 1705 roku oraz zaraza, która nawiedziła Solec w 1708 roku, w wyniku czego zmarli wszyscy warszawscy trynitarze. Ich następcy przybyli do stolicy dopiero w 1712 roku, ale wysiłki związane z budową kościoła przerwał kolejny żywioł, tym razem powódź, która w 1713 roku zalała całe Powiśle. Do dzieła wznoszenia świątyni powrócił w latach 1721–1726 nowy przeor klasztoru o. Hieronim. Dzięki pomocy finansowej kanclerza Szembeka i spadkobierców Falkerzamba oraz biskupa kijowskiego Samuela Ożgi, a także tajemniczego Marona – rezydenta króla francuskiego przy dworze polskim, kościół na Solcu został w końcu zbudowany. Budowniczowie wzorowali się na kościele Świętej Trójcy z ul. Lope de Vega w Madrycie, a jego architektem był najprawdopodobniej sam Tylman z Gameren. W 1726 roku uroczystego poświęcenia świątyni dokonał bp Samuel Ożga, który był jednocześnie fundatorem sprowadzonej z Hiszpanii i zainstalowanej w ołtarzu głównym figury Pana Jezusa Nazareńskiego.

Solecka figura, realistyczna, z prawdziwymi ludzkimi włosami, ekspresyjnymi dłońmi, przygotowana na nakładanie ozdobnej szaty w zależności od święta i okresu liturgicznego, wykonana z drewna, ubrana na stałe w miedzianą tunikę pokrytą srebrem, z głową uwieńczoną cierniową koroną nabijaną ozdobnymi kamieniami, należy do najstarszych, a także największych i najpiękniejszych kopii statuy madryckiej. Zgodnie z tradycją za oryginałem przyjęła także tytuł Jezusa Nazareńskiego. Sam ten tytuł nie w pełni definiuje jednak typ ikonograficzny, z którym mamy do czynienia. Dopiero określenie ,,Wykupiony" wskazuje na jego oryginalność i niepowtarzalność. Plastycznie różnicę tę podkreśla zawieszony na piersiach Jezusa trynitarski szkaplerz z niebiesko-czerwonym krzyżem będący znakiem wykupienia. Właśnie jego obecność odróżnia to wyobrażenie od klasycznego ujęcia Ecce Homo. W Hiszpanii popularnością cieszyły się jeszcze dwie inne nazwy cudownego wizerunku: Cautivo – Niewolnik oraz Cristo de Medinaceli. Pierwsza była związana z historią figury, druga rozpowszechniła się w XIX wieku i miała związek z patronatem książąt de Medinaceli nad dawną świątynią trynitarzy, w której umieszczono cudowną figurę.

W 1727 roku z polecenia króla Augusta II rozpoczęły się prace przy budowie Kalwarii Ujazdowskiej, które potrwały do 1731 roku. Dozór nad Kalwarią został powierzony właśnie trynitarzom soleckim. W ten sposób przez Solec zaczął przebiegać szlak łączący Powiśle z drogą kalwaryjską kończącą się na pl. Trzech Krzyży, natomiast plac przed kościołem soleckim stał się miejscem spotkań pielgrzymów. Dzięki opiece królewskiej i licznym datkom w 1741 roku zakończono budowę drewnianego klasztoru, który stanął za kościołem. W 1744 roku warszawscy trynitarze uzyskali zgodę papieża Benedykta XIV na założenie Bractwa Trójcy Przenajświętszej. Pierwotnie bractwo miało wspierać działalność trynitarzy związaną z wykupywaniem niewolników z rąk tureckich, z czasem, gdy problem ten się zdezaktualizował, skupiono się na pracy charytatywnej, modlitwach za zmarłych oraz upowszechnianiu kultu cudownej figury Jezusa Nazareńskiego. Lokalizacja przy porcie rzecznym, dobre kontakty z miejscową ludnością, napływ pielgrzymów i nadanie trynitarzom przez królową Marię Józefę (żonę Augusta II) w 1754 roku prawa i obowiązku opieki "po wieczne czasy" nad pobliską Kalwarią Ujazdowską, sprawiły, że zakonnicy na stałe pozostali na Solcu mimo ciągłego zagrożenia powodziami, a także mimo atrakcyjnych propozycji przeniesienia się np. do pałacu księżnej Wiśniowieckiej przy ul. Królewskiej, gdzie miał stanąć nowy klasztor. Zamiast tego w 1772 roku położono kamień węgielny pod budowę murowanego klasztoru na Solcu. W dokumencie z 1777 roku opisującym śmierć brata Witusa, Czecha z Pragi,  znalazła się wzmianka o zamieszkiwaniu przezeń w nowym klasztorze. Ostatecznie prace ukończono w 1797 roku. Tak szybkie tempo budowy należy zawdzięczać przede wszystkim Ignacemu i Helenie z Kościelskich Ogińskim, których fundację uwieńczono na tablicy erekcyjnej: Pio effectuando desideria Illustrissimorum Ignatii et Helenae Oginsci…

Kolejny przełożony zakonu soleckiego – o. Józef od Świętych Apostołów – zdecydował o połączeniu budynku mieszkalnego z kościołem, czego dokonano w latach 1779–1782. Ostatecznie cały kompleks klasztorny ukończono przed 1790 rokiem. Oprócz kościoła i klasztoru z tyłu znajdował się cmentarz, obok zbudowano kostnicę i wieżę kościelną, z drugiej zaś strony, od południa, mieściły się zabudowania gospodarcze: stajnia, oranżeria, drwalnia, szopa i chlew, a całość zamykał piękny ogród. Do trynitarzy należały także dwa młyny poza terenem posesji – bliżej portu rzecznego.

Ten piękny, choć jak przystało na zakon trynitarzy skromny, obiekt klasztorny musiał być dla okolicznej ludności i przybywających na Kalwarię Ujazdowską pielgrzymów miejscem głębokiej modlitwy, o czym świadczą zapisy o cudach i łaskach, których tutaj doświadczano. Hiszpańskie tradycje związane z figurą, a wśród nich ubieranie w szaty (niegdyś z tyłu ołtarza znajdowało się nawet specjalne pomieszczenie, gdzie przechowywano szaty Pana Jezusa i przed uroczystościami z ceremoniałem ubierano figurę), a także rozmaite legendy przyczyniały się do szybkiego rozwoju kultu świętego wizerunku i przysparzały mu licznych czcicieli.

Tragiczne lata zaborów sprawiły jednak, że prężny zakon stoczył się na skraj ubóstwa. Zdecydowano się na sukcesywną wyprzedaż gruntów. Piękne ogrody powoli znikały z mapy Powiśla, a w końcu zaistniała nawet konieczność wynajęcia części klasztoru (na magazyn wyrobów górniczych dla miasta).

Nie sposób dotrzeć do wszystkich wydarzeń i cudów, jakie miały miejsce przed cudownym wizerunkiem w soleckim kościele. Właśnie tutaj w 1830 roku od podpalonego browaru znajdującego się naprzeciwko kościoła Świętej Trójcy rozpoczęło się powstanie listopadowe. Wielość powodzi, przemarszów wojsk, zniszczeń wojennych, przyczyniła się do zatarcia większości świadectw doznanych tutaj łask i rozgrabienia wotów. Nie ma już w Warszawie zakonu trynitarzy, który uległ kasacie po powstaniu styczniowym 1863 roku. W jego miejsce powiślańska parafia, której pierwotnie patronowała św. Barbara, jedna z najstarszych parafii w mieście, przeniesiona z powodu powodzi w 1594 do Ujazdowa, gdzie również uległa kasacie w 1818 roku, została decyzją władz diecezji warszawskiej w 1864 roku wznowiona jako parafia Świętej Trójcy i przejęła kościół oraz część zabudowań potrynitarskich, wracając tym samym na Solec. W ten sposób zakonny kościół został w jeszcze większym stopniu udostępniony wiernym i stał się świątynią parafialną. W tym czasie wzdłuż całego Powiśla, od mostu Kierbedzia do rogatki Czerniakowskiej mieszkało już około stu tysięcy katolików należących do trzech parafii: św. Jana, św. Antoniego i Świętej Trójcy. W dzielnicy przeważała uboga ludność robotnicza, której obce były oświata i życie kulturalne, przez co miejsce to uchodziło w oczach warszawiaków za "gorsze", jednak religia odgrywała bardzo istotną rolę w życiu mieszkańców Powiśla i to nie tylko w niedzielę i święta, ale także na co dzień, jak zauważył Stefan  Żeromski w Dziennikach (Warszawa 1965, t. 4 , s. 317): "Poszedłem kiedyś na ulicę Książęcą, Ludną, Solec, aby przyjrzeć się temu miastu. Było południe. Z fabryki lokomotyw, gazu świetlnego, z fabryki chemicznej, z młynów parowych, z fabryk odlewów – dają się słyszeć świstaki, dzwonki. Z fabryk wysypują się tysiące robotników. Na ulicach robi się ludno niby w czasie pożaru: biegną wszyscy, popychają się, spieszą. Ich olbrzymie mięśnie, szerokie twarze, wielkie ręce, szerokie ramiona, żywe, bystre, przenikające oczy, niebieskie bluzy – zlewają się w jedną masę. Jest to bezlitosny zastęp, ludzie żelaza. Hasłem ich: jeść. Treścią: pracować. Gdy tak biegną – z kościoła Trynitarzy daje się słyszeć dzwon na Anioł Pański. Wtedy tłumy zwalniają kroku, z głów, niby z powiewem wichru, znikają czapki – usta szepcą modlitwę. Starsi klękają pod morem. (…) Spróbujcie tym ludziom zabrać religię!"

 W takiej rzeczywistości łatwiej przyszło parafii wziąć na siebie oprócz typowej pracy duszpasterskiej również bardzo odpowiedzialne zadanie organizowania działalności dobroczynnej, społecznej i wychowawczej na rzecz społeczności Powiśla. Parafia Świętej Trójcy była jedną z pierwszych w Warszawie i w kraju, która aktywnie podjęła inicjatywę ks. Marcelego Godlewskiego ("ojca robotników"), zakładając w 1906 roku koło Stowarzyszenia Robotników Chrześcijan, zorganizowała bibliotekę, czytelnię, popularyzowała prasę katolicką, inicjowała życie kulturalne i towarzyskie (odczyty, zabawy, gry, koncerty, wycieczki). W 1884 roku przy ul. Solec 34  s. Anna Kobylińska zapoczątkowała przytułek św. Franciszka Salezego, wynajmując na ten cel mieszkanie, w którym umieściła 6 staruszek. W niedługim czasie udało się uzyskać fundusze i urządzić kilka następnych mieszkań dla blisko 70 kobiet. Na przełomie lat 80. i 90. XIX wieku Warszawskie Towarzystwo Dobroczynności uczyniło z Zakładu św. Franciszka Salezego swój oddział. Wobec ogromu potrzeb postanowiono wybudować na ten cel nowy budynek przy ul. Solec 36, którego fundatorami było wiele znamienitych osób, m.in. Jan Bloch, ordynat Zamoyski, Aleksandra Weyssenhoffowa, Leon Leval, Konstanty i Antonina Rudzcy, Wilhelm Rau, Leopold Kronenberg. Plany obiektu bezinteresownie wykonał Władysław Marconi, a Wojciech Gerson ofiarował......

7
Na każdy temat / Dziewczyny (i nie tylko... ) z Powiśla
« dnia: Stycznia 24, 2007, 07:58:18 pm »
  Dzisiaj jechałam taksówką ze starszym Panem (60-70 lat). Opowiadał mi o licznych kobietach w jego życiu. Przynajmniej trzy mieszkały na Powiślu ( zastanawiam się czy czasem przypadkowo się spotykały). Nawet pokazał mi kamienicę jednej z narzeczonych.
W taksówkarzu obudziły się wspomnienia.
Mieszkali razem aż któregoś dnia ona powiedziała, że chce wrócić do mamy. Facet wyszedł z domu i tego samego dnia sprowadził dostawczy samochód do przewozu mebli. Gdy narzeczona zobaczyła samochód to stwierdziła, że może....ona jednak zostanie. Sam ją spakował.....!.
 Ciekawe czy wróciła na Powiśle?

8
Na każdy temat / Nasza Radna
« dnia: Stycznia 06, 2007, 07:01:39 pm »
Pani Anna Lutek też ma swoje forum. Biedactwo nie ma w nim użytkowników mimo, że reklamowała je w swoim programie wyborczym. No w sumie to zrobiła sobie antyreklamę. Ale pech!


9
Ciekawe miejsca / Ja Wisła
« dnia: Stycznia 05, 2007, 11:16:37 pm »

Cytuj
Światła Portu Czerniakowskiego
Projekt Światła Portu Czerniakowskiego jest kontynuacją offowych działań kulturalnych, towarzyszących od sierpnia 2003 roku, Odysei barki Herbatnik po Porcie Czerniakowskim. W tym roku, po raz pierwszy, odbywa się dzięki wsparciu finansowemu Biura Teatru i Muzyki Miasta stołecznego Warszawy, o czym z nieukrywaną radością informujemy. Celem projektu jest przybliżenie Warszawiakom niesłusznie zapomnianego a niezwykle cennego i ważnego dla miasta Portu Czerniakowskiego na Solcu. Przywracanie mieszkańcom miasta utraconego kontaktu z rzeką, poprzez uczestnictwo w oryginalnych i niezwykłych wydarzeniach artystycznych w historycznej przestrzeni Portu Czerniakowskiego na zabytkowej barce z Warszawskiej Stoczni Rzecznej. Nobilitacja zdegradowanej przestrzeni publicznej przez sztukę. Na Barce Herbatnik odbędzie się, więc 12 eksperymentalnych wydarzeń muzycznych połączonych z iluminacją brzegów za pomocą świec.

Projekt "Przystań na Solcu".
Jego celem jest przywrócenie warszawiakom pamięci i świadomości życia nad rzeką żywą, spławną i gwarną, pełną niegdyś drewnianych łodzi – pychówek, lejtaków, batów, kryp, szkut i berlinek. Po to, by choć na chwilę świat znany z wiślanych obrazów Aleksandra Gierymskiego stał się realny zbudowaliśmy, przy pomocy rybaka z dawnej szkutniczej rodziny, tradycyjną drewnianą łódź wiślaną, nazwaną "Stwora". Jej wodowanie odbyło 3 września w Porcie Czerniakowskim około godziny 15. (slip przy Trasie Łazienkowskiej). We wrześniu i październiku Fundacja organizowała w Porcie Czerniakowskim warsztaty pływania łódką przy pomocy wiosła pychowego. Realizacja projektu była możliwa dzięki Stypendium im. Jacka Stwory, przyznawanemu corocznie przez Polskie Radio jednemu z młodych polskich reportażystów.

ps. Moja znajoma była na takim rejsie po Wisełce i podobno jest bardzo sympatycznie a przewodnik ciekawie opowiada.

10
Ciekawe miejsca / Spacerownik
« dnia: Stycznia 05, 2007, 10:51:43 pm »
 Na wszelki wypadek wysyłam Wam Spacerownik po Powiślu, który ukazał się w Gazecie Wyborczej

Spacerownik

1. Mariensztat i Powiśle
Zapraszamy Was w miejsca zwykle omijana przez turystów, znajdujące się w centrum, ale trochę na uboczu. Szacownych zabytków, takich jak na Krakowskim Przedmieściu, nie ma tu tak wiele, ale za to trafimy na mnóstwo niespodzianek. Kto się domyśli, że mała górka przy ul. Browarnej to pozostałość po domu Poli Negri, a betonowy krąg w Parku Kultury przy ul. Ludnej - to resztka największego w Europie zbiornika gazu? Wybraliśmy trasę prowadzącą ulicami, ale przede wszystkim przez skwery i parki, bo Powiśle to jedna z najbardziej zielonych dzielnic Warszawy. Dokładnie opisaliśmy trasę, zaznaczyliśmy warte obejrzenia budynki, pomniki, ulice, a także miejsca, z których rozciągają się najpiękniejsze miejskie panoramy



Mariensztat
Spacer zaczynamy na Bednarskiej przy ul. Dobrej. Aż trudno uwierzyć, że przed 150 laty ta senna dziś okolica należała do najbardziej ruchliwych w mieście (01-06-2006 13:54) »

Karowa
Schodzimy ul. Bednarską na dół, skręcamy na prawo w ul. Furmańską. Idziemy chodnikiem obok ścieżki rowerowej. Mijamy studnię oligoceńską i po prawej mury, za którymi znajdują się ogrody Seminarium Duchownego oraz nieco dalej Pałacu Prezydenckiego (01-06-2006 14:13) »

BUW i Syrena
Gmach zaprojektowany przez Marka Budzyńskiego i Zbigniewa Badowskiego jest bez wątpienia najbardziej niezwykłą budowlą wzniesioną w III Rzeczypospolitej (01-06-2006 14:22) »

Wokół Tamki
Jedna z najstarszych ulic warszawskich biegnie głębokim kanionem zabudowanym kamienicami sprzed 1939 r. i kilkoma wielkimi blokami z lat 60. Najefektowniej prezentuje się z kładki przerzuconej nad ulicą. (01-06-2006 14:39) »

Foksal i Solec
Skręcamy na prawo wzdłuż wąwozu uliczki Szczyglej. Przed wojną była ona w całości obudowana kamienicami, po których dziś nie pozostał żaden ślad (01-06-2006 14:59) »

Park Kultury
Czentralny Park Kultury i Wypoczynku wytyczono w latach 40. i 50. na rumowisku Powiśla w miejscu zburzonych fabryk. Niektórzy urbaniści w park chcieli zamienić zresztą całe Powiśle od Łazienek po Mariensztat, ale od tej koncepcji zaczęto odchodzić w początku lat 60. - kiedy to między drzewami rozpoczęto budowę kilku osiedli mieszkaniowych. Dziś Park nosi imię Marszałka Rydza-Śmigłego. (01-06-2006 15:54) »

Czerniaków
Na dole ul. Profesorskiej skręcamy najpierw w lewo, potem na prawo w ul. Górnośląską. Dochodzimy do kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej przy Zagórnej z lat 70. XX w. W jego bocznej elewacji pamiątka z Powstania Warszawskiego - wydobyty z gruzu, zardzewiały ciężki karabin maszynowy. Tu, na Górnym Czerniakowie w czasie powstania toczyły się wyjątkowo ciężkie walki (01-06-2006 16:13) »

Spacer po Mariensztacie i Powiślu - zdjęcia
 (06-04-2006 18:30) »

Spotkanie ze "Spacerownikiem po Mariensztacie i Powiślu"
Jak wyglądała przed wojną Czerniakowska przy Ludnej?, a kiedy powstała klasycystyczna studnia w parku przy Książęcej? - takie pytania zadawali w sobotę nasi czytelnicy, którzy przyszli na spotkanie z nami ze Spacerownikiem po Mariensztacie i Powiślu (05-06-2006 13:52) »

Rozwinięcie macie na stronie http://miasta.gazeta.pl/warszawa/0,49509.html

11
Ciekawe miejsca / Spotkanie ze "spacerownikiem po Mariensztacie i Powiślu"
« dnia: Stycznia 05, 2007, 10:43:38 pm »

 Szkoda, ze mnie tam nie było. Zawsze można przejśc się samemu ale bez pana Cypriana Sokołowskiego to nie to samo.
 


http://miasta.gazeta.pl/warszawa/
Spotkanie ze "Spacerownikiem po Mariensztacie i Powiślu"
Jerzy S. Majewski                                               2006-06-05, ostatnia aktualizacja 2006-06-05 13:53


Jak wyglądała przed wojną Czerniakowska przy Ludnej?, a kiedy powstała klasycystyczna studnia w parku przy Książęcej? - takie pytania zadawali w sobotę nasi czytelnicy, którzy przyszli na spotkanie z nami ze Spacerownikiem po Mariensztacie i Powiślu
 Umówiliśmy się w sobotę na tarasie kolosalnych schodów w Centralnym Parku Kultury i wybraliśmy na krótką wycieczkę.

Pogoda dopisała, a miejsce spotkania należy do najpiękniejszych w Warszawie. Park, mnóstwo zieleni, perspektywa ze skarpy aż po Wisłę i teatrzyki ogródkowe tuż obok.

Trudno uwierzyć, że nie zawsze było tu tak urokliwie. Pod Skarpą na górnym Czerniakowie między ulica Rozbrat a Wisłą do 1944 r. ciągnęła się gęsto zabudowana dzielnica. Dymiły tu kominy fabryk i słały dziesiątki kamienic czynszowych, pośród które w latach 30, powoli wdzierały się nowoczesne budynki. Na dowód, że tak było, jeden z uczestników wycieczki, pan Cyprian Sokołowski wyciągnął panoramiczne zdjęcie z 1945 r. Sam mieszka na Powiślu od przedwojny i opowiadał też o innych miejscach w swojej dzielnicy. Mówił na przykład o opisanym w naszym Spacerowniku kościele mariawitów przy ul Szarej. W Spacerowniku zastanawiałem się, czy śladem po tej budowali nie są ostrołukowe arkady na ścianie szczytowej kamienicy przy Szarej 10.

- Niekoniecznie. Dobrze pamiętam ten kościół,. Zbudowany z cegły był wolno stojący - opowiadał nam wczoraj.

- A co było na tarasie, gdzie teraz jesteśmy? - pytała jakaś pani. Okazało się, że większość uczestników naszego spaceru wiedziała - przed wojną stał tu dawny pałac Branickich mieszczący ambasadę francuską. Mało kto jednak wiedział, że dziś jedynym reliktem budynku jest ceglany słupek ogrodzenia z betonową wazą.

Spacerowaliśmy powyżej skarpy w rejonie ulic Frascati. Nullo, alei Na Skarpie. - Proszę powiedzieć o tym budynku, to dzieło znakomitego architekta Karola Schayera - prosił jeden z uczestników wycieczki Łukasz Malczewski z Katowic. Prośba nie była przypadkowa. Scheyer był jednym z najbardziej znanych przedwojennych architektów w stolicy Górnego Śląska. Po wojnie wyemigrował do Bejrutu.

Sobotnia wycieczka to dopiero początek naszych wędrówek po Warszawie. W najbliższy czwartek ukaże się kolejny Spacerownik, tym razem po Śródmieściu Południowym. W weekend zaprosimy więc na kolejną wycieczkę ze Spacerownikiem.

12
Nowe inwestycje / Powiśle- mekką miłośników nauki
« dnia: Stycznia 05, 2007, 01:02:44 pm »
PAP, Nauka w Polsce: Centrum Nauki Kopernik coraz bliżej

Już w najbliższych latach warszawskie Powiśle ma się stać mekką miłośników nauki i ulubionym miejsce rodzinnych wypadów. Stanie się tak za sprawą Centrum Nauki Kopernik, którego budowa ruszy prawdopodobnie już w przyszłym roku. W środę 19 kwietnia władze Warszawy podpisały umowę z głównym projektantem - centrum Pracownią Projektową RAr-2 Laboratorium Architektury z Rudy Śląskiej.

Jak zapowiedział na środowej konferencji prasowej Robert Firmhofer, pełnomocnik do spraw realizacji projektu Centrum Nauki Kopernik, prace budowlane powinny się rozpocząć w przyszłym roku, ale wcześniej poznamy wyniki przetargu na wykonanie budynku. Pierwsi zwiedzający przekroczą progi tego nowoczesnego, interaktywnego centrum edukacji naukowej i kulturalnej zapewne w 2010 roku.
"Od kilkunastu lat architekci i urbaniści chcą zwrócić Warszawę ku Wiśle. Budowa Centrum jest szansą na to, by miasto wreszcie rozwijało się wzdłuż rzeki" - zauważył Michał Borowski, naczelny Architekt m.st. Warszawy.

PIECZARA Z KRATERAMI I OGRODAMI

W grudniu ubiegłego roku rozstrzygnięto konkurs na projekt siedziby Centrum Kopernik w Warszawie. Zwycięzcą została Pracownia Projektowa RAr-2 Laboratorium Architektury z Rudy Śląskiej.

Zwycięski projekt jest wkomponowany w nadwiślańskie lewe wybrzeże, usytuowany między nowoczesnym gmachem biblioteki uniwersyteckiej (BUW), a byłą elektrociepłownią Powiśle.

Architekt dr inż. Jan Kubec zaprezentował w środę efektowny projekt Centrum w kształcie litery L, o bryle przypominającej nieco skalną pieczarę, z ogrodami geologicznymi i otworami niby-kraterów na dachu. Obok budynku znajdować się ma okryte kopułą planetarium oraz interaktywny Park Odkrywców dla dzieci, ze służącymi do zabaw urządzeniami, m.in. bateriami słonecznymi lub małymi elektrowniami wodnymi.

Według projektu, stalowa konstrukcja budynku będzie otoczona parkanem z polerowanych czarnych kamiennych żaluzji, które mają regulować dopływ światła do wnętrza Centrum Nauki. Budynek, oświetlany w dzień naturalnie przez otwory kraterów w dachu, w nocy będzie dobrze widoczny dzięki elektrycznemu oświetleniu z zewnątrz.

KAŻDY MOŻE BYĆ LEONARDEM DA VINCI

We wnętrzu naukowego eksploratorium czekać będzie na młodszych i starszych amatorów nauki mnóstwo atrakcji. "Wszystkiego będzie można dotknąć, samodzielnie przeprowadzić eksperymenty fizyczne lub chemiczne. +Kopernik+ nie będzie miał nic wspólnego z zaduchem muzealnych gablot" - zapewnia Robert Firmhofer.

Wśród planowanych atrakcji wymienić można choćby rekonstrukcję twarzy znanych postaci historycznych za pomocą specjalnego programowi komputerowego, wyścig z robotem w przekładaniu krążków wieży, przygotowanie własnego programu telewizyjnego.

Zwiedzający będą mogli sami przeprowadzić takie doświadczenia jak ekonomiczną symulację komputerową, sterować przebiegiem reakcji fizycznej, wydawać komendy. Każdy chętny będzie mógł zbudować model 240-metrowego mostu, który Leonardo da Vinci zaprojektował w 1502 roku, posługując się w jego konstruowaniu kilkunastoma klinującymi się "klockami".

W ramach ekspozycji powstanie także nowoczesne cyfrowe planetarium i naukowa sala zabaw dla dzieci.

Centrum zajmie powierzchnię ponad 6 tys. metrów kwadratowych i będzie podzielone na sześć interdyscyplinarnych działów: świat w ruchu, korzenie cywilizacji, człowiek i środowisko, światło, laboratorium nowych technologii, globalna wioska. W sumie będzie tam 300 interaktywnych urządzeń i stanowisk eksperymentalnych.

Koszty budowy samego budynku "Kopernika" z budżetu miasta wyniosą 80 mln zł, a wydatki na urządzenia i eksponaty, ze środków Ministerstwa Edukacji i Nauki, 67 mln zł.

PAP - Nauka w Polsce, Szymon Łucyk
reo

13
Po godzinach / Wymarzone miejsca na spacery
« dnia: Stycznia 05, 2007, 12:55:30 pm »


    http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,73195,3383313.html
 
Swoją drogą,  jestem ciekawa gdzie mieszka pan J.S.Majewski?

Strony: [1]