Zaznaczmy barykady na ulicachTomasz Urzykowski2007-07-08
W pierwszych dniach Powstania Warszawskiego Andrzej Kozłowski pomagał budować barykadę na Wilczej. Teraz chce oznaczyć miejsca, gdzie w sierpniu i wrześniu 1944 r. były podobne umocnienia. Pomysł prosty, problem z wykonaniem.
Pana Andrzeja Kozłowskiego poznaliśmy na organizowanych przez "Gazetę" wycieczkach szlakiem naszych "Spacerowników" po najciekawszych dzielnicach Warszawy. Mówi o sobie: - Byłem biernym uczestnikiem Powstania Warszawskiego. Żadnym bohaterem.
W 1944 r. miał 13 lat. Mieszkał z rodziną w nieistniejącej dziś kamienicy przy Wilczej 74, na której miejscu stoi dziś szpital. Na początku sierpnia okoliczni mieszkańcy ruszyli do budowy barykady. Przynosili łóżka, szafy, stoły, z których w poprzek ulicy przy domu nr 72 wyrosła zapora.
- Ja rzucałem płyty wyrwane z chodników - wspomina Andrzej Kozłowski.
Barykada przedzieliła Wilczą, między Emilii Plater a Chałubińskiego. Niemcy jej nie zdobyli, nawet szczególnie nie atakowali. W tym miejscu nie doszło do poważniejszych walk. Co innego na Woli, Starówce, Powiślu, Czerniakowie czy w innych rejonach Śródmieścia. Budowane tam barykady stały się prawdziwymi redutami, o które toczono krwawe boje. Wśród ikon Powstania znalazły się zdjęcia przewróconych tramwajów na Marszałkowskiej. Takich i innych barykad były w całej Warszawie setki.
- Miejsca, w których znajdowały się barykady, powinny być odpowiednio oznaczone. Chodzi o namalowanie śladu na jezdni i chodnikach. Miałoby to duży walor dydaktyczny. Młodzi ludzie z Polski i zagranicy lepiej zrozumieliby, co się tu wtedy wydarzyło - tłumaczy Andrzej Kozłowski.
Swoim pomysłem od trzech lat próbuje zainteresować Muzeum Powstania Warszawskiego i miasto. Dyrektor muzeum Jan Ołdakowski popiera ideę upamiętnienia barykad, ale nie napisami na jezdni.
- To musi być coś bardziej trwałego. Myślę o płytach z pleksi z archiwalnym zdjęciem i informacją: "Tu była barykada". Takie szyby można umieścić w wielu punktach Warszawy - mówi Jan Ołdakowski. Dodaje, że jego muzeum chętnie wesprze projekt merytorycznie, lecz nie finansowo: - Takie przedsięwzięcie przekracza nasze możliwości. Odpowiedni budżet ma Biuro Promocji Miasta.
Rok temu biuro wyraziło zainteresowanie i na tym poprzestało. Pełniący obecnie obowiązki wicedyrektora biura Tomasz Andyszczyk o sprawie dowiaduje się od nas: - Pomysł wydaje się interesujący, ale trudno mi coś więcej powiedzieć. Muszę się z nim zapoznać - mówi.
- Ludzie, z którymi kiedyś rozmawiałem, w międzyczasie zmienili pracę. Jeśli tak dalej pójdzie, sam zrobię szablon, wezmę farbę i zacznę malować napisy na jezdniach - zapowiada Andrzej Kozłowski.
Ma jeszcze jedną propozycję, tym razem dla warszawiaków, którzy przeżyli Powstanie: - Niech 1 sierpnia wywieszą chorągiewki, a zdejmą w dniu, w którym opuścili miasto. My z siostrą tak robimy. Nasza rodzina wyszła z Warszawy dopiero 8 października.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,4299523.html