Ochnikówa była czas jakiś moją wychowawczynią, Kuchcińska nigdy. Zresztą Kuchta to była wyjątkowa pod każdym względem kobieta...
Uwielbiała niepodnosić oczu znad jakichś swoich materiałów podczas pytania... że o jej długim dekolcie który idealnie współgrał z pochyloną sylwetką nie wspomnę...
Zwłaszcza że zawsze siedziałem w pierwszej ławce dokładnie naprzeciwko niej, więc pogląd na zagadnienia geograficzne miałem aż nadto kompletny. Zresztą siedzenie w pierwszej ławce dawało i inne profity - nikt z pierwszej ławki nie dostawał innej oceny niż 5 (nie było wtedy szóstek). Nawet jedno miejsce w ławce było wolne dla zagrożonych, żeby załapali jakąś lepszą ocenę. Kuchta to była prawdziwa siła spokoju... jak kumpel opierając się rozwalił łokciem szybkę w gablotce Kuchta nawet nie unosząc głowy znad gazetki (nie wiem czy wspominałem, ona prawie cały czas była taka pochylona...
) spokojnym głosem powiedziała: Jacku, na jutro przynieś nową szybę... albo od razu dwie bo w drugiej gablocie też nie ma. Ale najpiękniejsze jak miała dyżury na korytarzu... My - chłopaki - wiadomo, jak jest przerwa, to musimy się tłuc... takie jest odwieczne prawo natury. Ale tłuc się nie wolno było, bo w tamtych czasach był to monopol zarezerwowany dla ZOMO i kto się tłukł (tzn. zwykle tłukł tego obok) wędrował od razu do Dyrekcji. No i pewnego dnia poczułem jak z kłębowiska młócących się ciał jakaś koścista, smukła dłoń wyciąga mnie do góry... "Oj chłopcy, źle się bawicie" - tylko tyle Kuchta powiedziała do mnie i mojego kumpla z pierwszej ławki, a po chwili wyłowiła następnych dwóch bojowników i tych już zagnała do Dyrektorki... (nie wiem czy wspominałem, że ci z pierwszej ławki zawsze mieli u niej chody). Na prawdę z nostalgią ją wspominam...
A Raczkowska to ta szczupła inaczej od matmy? Kasia, a Różę Reicher z klas 1-4 pamiętasz? To były na prawdę niepowtarzalne czasy...