O warszawskim Powiślu

palac symonowicza

Autor: jowro data: 1.05.2000 r.

Na mapie przypomina klingę szabli. Wąski pasek miasta oparty od wschodu o Wisłę, a od zachodu o Skarpę Wiślaną. Między Mariensztatem na północy, a Łazienkami na południu. Powiśle. Sam środek środka Warszawy.

Nazwa to resztówka po historii, bo Powiśle – razem z całym miastem, dawno już odwróciło się plecami do rzeki. Może i słusznie – bo co to za rzeka…
Wygląda dziś zupełnie inaczej niż przed wojną. Kiedyś, w gęstwinie niebogatych kamienic, rzeźni, warsztatów i pomniejszych manufaktur gnieździł się gmin – lud pracujący miasta stołecznego Warszawy. Kiedyś, na Rynku Soleckim, obok rzecznego portu gdzie przybijały barki z solą spławianą z Wieliczki, mieściła się Waga Solna (stoi!) i się spore targowisko, przycupnięte pod murem kościoła Świętej Trójcy. Powiśle żyło z Wisły i dzięki Wiśle. Rzeka była – oczywistą jak ulica – częścią miasta.

Z tamtego świata niewiele ocalało – klasztor Szarytek na skarpie u stóp Zamku Ostrogskich, korpus szpitala przy Karowej, wykwintny klasycyzm Świętej Trójcy, parę murszejących kamienic, fragment torów tramwajowych między kocimi łbami ulicy 3-Maja. I tyle. Aha, ocalała też Warszawska Syrenka, postawiona na brzegu rzeki w 1939 r. Ponoć projekt przewidywał, że stanie na słupie wbitym w środek rzeki, ale nie starczyło pieniędzy. Stoi teraz kobiecina schowana w krzakach, zaniedbana jak całe Powiśle. Rzeczywiście – symbol miasta… Pora najwyższa odremontować, wyeksponować, oświetlić. I może, bo ja wiem, ustawić twarzą do Wisły. W końcu – było nie było – uzbrojona jest. A ktoś tego miasta musi bronić.
Dzisiejsi Powiślacy niewiele wiedzą i jeszcze mniej pamiętają z tamtego świata oddzielonego cezurą wojny. Przybysze zewsząd, jak większość warszawiaków. Dzisiaj mało kto ma tu korzenie sięgające głębiej niż do 1945 roku.

Ma Powiśle kilka ważnych dla miasta adresów: trzy szpitale (między innymi Szpital im. Orłowskiego na Czerniakowskiej), trzy muzea, kilka ambasad, Torwar, teatr Ateneum, nowiutka Biblioteka Uniwersytecka, liceum Batorego. Wciąż stoi starożytna, pierwsza w Warszawie, elektrownia miejska.
Nic specjalnego. Ot, kawałek miasta z zapomnianą historią, rozsypanymi więziami między ludźmi i wszystkimi uciążliwościami życia w centrum. Szkoda. Bo ma Powiśle własny klimat, smaczek jakiś. I sporą gromadkę lokalnych amatorów.
To żadna sztuka być entuzjastą podmiejskich rezydencji, albo Nowego Jorku zgoła. Trudniej przychodzi wielbić Powiśle, które jest raczej wzdłuż, a nie koniecznie w poprzek.

Sponsor Portalu:
Strony Internetowe Warszawa

11 myśli w temacie “O warszawskim Powiślu

  1. chłopak z Powiśla XX-lecia

    Na Rozbrat mieszkał mój dziadek przed wojną. Podczas okupacji cała rodzina zaangażowana była w konspiracji OW PPS. Dziadek trafił w 1940 do obozu niemieckiego pracy niewolniczej (takie używam sformułowanie, jeżeli chodzi o pracę za darmo, przymusową, pod okrutnym nadzorem – i nigdy nie zadośćuczynią przez Niemców). Tam był do 1945r. a jego bracia, kuzyni, chyba też Ojciec walczyli w Powstaniu Warszawskim w OW PPS. Dziadek nie wrócił do Warszawy, ale często wspomniał słowa chłopak z Powiśla. Po wojnie komuniści go więzili kilka razy. Nigdy nie wyparł się Wolnej Polski i żył b. skromnie, ale nie słyszałem, żeby narzekał. Komunistom nie uległ, był inwigilowany do lat 70-80.
    Dlatego zacząłem się interesować jego historią, historią chłopaka z Powiśla – co to znaczyło w XX-leciu międzywojennym. Jeszcze nie znalazłem odpowiedzi. Na przekór losowi, co za ironia na Rozbrat był potem budynek partyjny komunistycznej PZPR, która po 89′ nazwała się SLD.

  2. Beata

    Dom w którym mieszkałam,a moi dziadkowie zajęli w nim mieszkanie po wojnie,był zdewastowany.Jak pamięcią sięgam do wczesnych lat dzieciństwa i relacji matki i dziadka.Okna nie miały szyb,stolarki,podłóg,instalcji gazowej,ani, c.o. i c.w.Mieliśmy WC i zimną wodę,łazienka była, ale bez wyposażenia.Dlatego chodziliśmy do łażni na Krakowskie.Raz odwiedziłam łażnię na Chmielnej, ale była zdecydowanie mniej stylowa.Ciekawa jestem, co się stało w miejscu tej łażni, była naprawdę duża, z pięknym basenem, salami wypoczynkowymi, pokojami kąpielowymi na pieterku (wanny)oraz barem z goracymi daniami.Wyprawy tam to było wydarzenie. Dziwne,ze nikt tego przybytku nie opisał. Nie wiem dokładnie kiedy została zamknięta.Chyba wówczas kiedy coraz wiecej ludzi miało łazienki.
    Poczatkowo w kuchni stał piec ulepiony z gliny taki wiejski, potem był już stalowy, ale też na węgiel.Latami zakładali c.o.przez wszystkie piętra były wykute otwory z nowymi rurami i zawieszano grzejniki. W zimie wkuwano sie w przewody kominowe i stawiało kozy, na wiosnę zaklejano dziury gliną.W wielu mieszkaniach było po kilka rodzin, każda w pokoju.Potem jedna rodzina zajmowała już samodzielnie lokal, ale mnie już tam nie było.Została mi z tamtych lat 1 kolezanka. W mieszkaniu i w okolicy było pełno pyłu z elektrowni.Dobrze,ze została zamknięta.Otworzył się nowy potencjał dzielnicy.

    1. marek

      Witaj!
      Zgadzam się z Tobą całkowicie, jak wspominałem mieszkałem na Lipowej 4. Mieszkanie składało się z trzech pokoi (podobno przed wojną zajmował całe mieszkanie oficer), dużej kuchni. W tym mieszkaniu w każdym pokoju mieszkała inna rodzina. W naszym pokoju stał piec, woda zimna była w kuchni, a obok było wspólne wc.
      Takie czasy.
      pozdrawiam i oczekuję na dalsze wspomnienia.
      marek wielgosz

  3. Beata z d.Klaus

    Ja kocham Powiśle i z wielkim sentymentem wracam do tej części Warszawy , skąd się wyprowadziłam mając 15 lat(68r).Kamienica Dobra 53,klatka od strony biblioteki publicznej,parter,to miejsce z moich snów.Pamiętam moje przedszkole na Drewnianej i szkołę, do której chodziły dzieci z dzielnicy.Moja szkoła, to dosyć odległa , bo na ul.Bednarskiej.W stylu pałacyku z frontu.Pamiętam długie pokonywanie tej trasy. Z resztą wszędzie było daleko.Do baru mlecznego na szczycie Tamki.Do cukierni trochę tylko bliżej też na Tamce. Do fryzjera na Mariensztat.Do pralni na Piwną.Do kina na Traugutta.Do łaźni na Krakowskie Przedmieście. Moje wycieczki gdy dostałam rower były również dalekie aż po Cytadele, a w drugim kierunku na Czerniaków.Zimą sanki i zjazdy z ul.Oboźnej, ul.Karowej lub na Mariensztacie, super czasy,choć w domu ziąb, do czasu założenia centralnego ogrzewania.Potem można było się już przemieszczać nową linią autobusu 150 i 128.

    1. marek

      Witam!
      Za moich czsów, (lata 50-te), część dzieci chodziło do przedszkola do Sióstr Urszulanek. Popołudnia spędzaliśmy na „wolnej przestrzeni pomiędzu Lipową, a Wiślaną. Ja mieszkałem na Lipowej 4, do 1i2 klasy chodziłem na Karową, a następnie na Bednarską. W 1963 roku razem z rodzicami przeprowadziłem się na Żoliborz. W domu Dobra 53 (dom narożny, część na Lipowej?), miałem kilku kolegów i koleżankę, mieszkała na drugim piętrze, a balkon wychodził na ul. Lipową.
      Czy coś Koleżance przypomniałem?
      pozdrawiam
      marek wielgosz
      ps na początku jeździł tylko jeden autobus 118 i to Wybrzeżem Kościuszkoskim

  4. marek

    Witam!
    Całkowicie zgadzam się z Autorem.
    Obecne Powiśle to inna dzielnica. Ja wychowałem się na Lipowej 4. W latach 50 ten fragment inaczej wyglądał. Od Dobrej do Browarnej były ruiny, kamieniarze czyścili cegły i ustawiali je w tzw. „koziołki”, a nastepnie wywozili je furmankami. Oczywiście na ulicach były kocie łby, na Dobrej były szyny tramwajowe. Domu Lipowa już nie ma. Obecnie jest to Biblioteka Uniwersytecka. Po przekątnej w domu przy Dobrej na parterze były mieszkania, obecnie małe firmy itd.
    Miło się wspomina czasy dzieciństwa.
    pozdrawiam

    1. Zuzu

      Moj ojciec wychowal sie na Powislu(ul.Zajecza 8), ale po wojnie juz tam nie wrocil bo w budynek walnela bomba i polowa domu(wlasnie polowa z jego miszkaniem) zniknela z powierzchni ziemi). A ja mieszkam teraz na koncu ulicy Smolnej i patrze z gory na Powisle… Chce je poznac lepiej.Dziekuje za te strone.

Dodaj komentarz